Czytanie tekstów w języku obcym wydaje się o tyle łatwe i przyjemne, dopóki zdania są zrozumiałe pod względem gramatycznym, a każde słówko ma swój polski od" />

Czytanie tekstów w języku obcym wydaje się o tyle łatwe i przyjemne, dopóki zdania są zrozumiałe pod względem gramatycznym, a każde słówko ma swój polski odpowiednik. Proste, prawda? Wydawać by się mogło, że właśnie to jest podstawą rozumienia języka. I tak, sięgam więc po interesujący artykuł, dajmy na to, po francusku, bo przecież wmawiam sobie, że zrozumiem go naprawdę w 99% po tych wszystkich godzinach lekcyjnych w gimnazjum i liceum, ponad roku intensywnych studiów na wydziale romanistyki i pół roku erasmusowych prób wyrażania swych „wyższych” potrzeb, głównie w klubach czy na domówkach, ale bądź co bądź, na ziemi francuskiej. Z pierwszym zdaniem tekst wydaje się prosty i zrozumiały. Spokojnie czytam, w razie potrzeby tłumacząc co trudniejsze słowo poprzez aplikację słownikową na swoim smartfonie. Banał. Ale co zrobić, gdy pojawia się nagle coś dziwnego, jakieś zdanie, a w nim zlepek łatwych (tak, łatwych!) słów w prostym (tak, prostym!) czasie gramatycznym, który jednak wciąż jest dla obcojęzycznego czytelnika niezrozumiały? Czy domyślasz się już, co to takiego?

Idiomy… Są one nieodłącznym elementem mowy danej społeczności. O ile jakieś wyrażenie francuskie jest identyczne jak to polskie, to nie ma żadnego problemu z jego zrozumieniem, o tyle gdy „słowo klucz” już nie jest to samo, to wtedy nie ma pewności, czy całość rozumuje się poprawnie. I tak, gdy u nas coś jest napisane „czarno na białym”, a u mieszkańców kraju nad Sekwaną „noir sur blanc” (noir – czarny, blanc – biały), to nawet przez myśl by nam nie przeszło, że w ogóle mamy do czynienia z idiomem. Ale gdy Polakom zdarza się „czerwienić po same uszy”, to trzeba wiedzieć, że naród narodowi nierówny i Francuzi inaczej, oni z kolei „czerwienią się aż po gałki oczne” (fr. rougir jusqu’au blanc des yeux)! Podobnie z „rzucaniem kłód pod nogi”. Gdzieżby jakiś Paryżanin śmiałby zrobić coś takiego? On raczej „wsadzi kije w szprychy” (fr. mettre des bâtons dans les roues) i to nie tylko komuś, kto ma rower. Kolejną ciekawostką jest językowe „pisanie jak kura pazurem”. Każdy wie, że jest to pisanie niedbałe, takie, którego nie da się rozczytać. I jak teraz zaakceptować, że nad Sekwaną zamiast pisania jak kura, można pisać jak… kot (fr. écrire comme un chat)? To właśnie takiego sformułowania użylibyśmy, gdybyśmy chcieli skarcić francuskie dziecko w początkowej klasie szkoły podstawowej, które w zeszycie zamiast zgrabnych liter ma same banialuki i bohomazy. Nawiązując jeszcze do tematu kuraków, warto zwrócić uwagę na tzw. francuskiego koguta wioski. Wyrażenie „être le coq du village” oznacza nic innego jak bycie beniaminkiem, rodzynkiem. A nam, Słowianom, prędzej by się kojarzyło z jakimś amantem, czyż nie?

Niektóre wyrażenia tak głęboko zakorzeniły się w danym języku że nikt obecnie się nie dziwi, gdy np. ktoś w swym świeżo zakupionym mieszkaniu nie organizuje „pierwszej imprezy w nowym lokum”, ale po prostu „parapetówkę”. Wszak, parapet – ważna rzecz, gdy o szerokim stole, mahoniowych krzesłach, czy skórzanej sofie można sobie póki co pomarzyć. I chyba nikt nie wątpi, że we francuskich mieszkaniach też są okna i parapety, ale tam zamiast „parapetówek” organizuje się (w wolnym tłumaczeniu) „hakówki” (fr. pendre la crémaillère – dosł. „zawiesić hak”). J Zaproście teraz żabojada na „parapetówkę”, a Krakusa na „hakówkę”, a nam dajcie znać o ich reakcjach.

Wydaje Wam się teraz, że język francuski jest dziwny lub co najmniej zabawny? A gdyby podjąć się zadania przetłumaczenia „czym skorupka nasiąknie, tym na starość trąci”? To dopiero śmieszne, każdy tłumacz szeroko otworzyłby oczy ze zdziwienia jednocześnie pobłażliwie się uśmiechając. Francuzi oczywiście mają swój odpowiednik, jakże by inaczej: „qui a bu, boira”, a więc „kto pił, będzie pił”. Krótko, prosto i na temat, bez zbędnych trąceń i nasiąkań.

Na podstawie powyższych przykładów widać, że zrozumienie języka obcego jednak nie jest takie łatwe, jak się początkowo przypuszcza. Warto jednak trochę się pomęczyć nad tą nauką, a choćby właśnie dlatego, aby poznawać takie niuanse językowe, które automatycznie wywołują nic innego, jak tylko szczery uśmiech na twarzy!

(DG)

Pomożemy w tłumaczeniu.Zadzwoń