Jerzy Waszyngton mnie drażni. Nie postać historyczna, o nie. Wręcz przeciwnie, bardzo go szanuję, nawet podziwiam. Chodzi o jego spolszczone imię i nazwisko. Czy p" />

Jerzy Waszyngton mnie drażni. Nie postać historyczna, o nie. Wręcz przeciwnie, bardzo go szanuję, nawet podziwiam. Chodzi o jego spolszczone imię i nazwisko. Czy przeciętny Amerykanin w ogóle domyśliłby się, że mowa o pierwszym prezydencie USA? I dla czego George Washington stał się swojskim Jurkiem Waszyngtonem, ale Horatio Gates, który gdyby historia potoczyła się inaczej może zastąpiłby go na stanowisku naczelnego wodza Armii Kontynentalnej nie stał się Horacym Gejtsem, czy nawet Horacym Bramą?

Więź. Jakub Więź.

PWN mówi co następuje: „Imiona osób nam współczesnych powinniśmy pisać w oryginalnej postaci graficznej, nawet wówczas, gdy te imiona mają polskie odpowiedniki, np. Georges Pompidou, Federico Fellini, Antonio Gaudi, John Major, George Bush, Martin Luther King. Nie dotyczy to jedynie imion używanych w językach stosujących alfabet inny niż łaciński; w takich wypadkach, zależnie od potrzeb, stosujemy transkrypcję lub transliterację.” W porządku, to tłumaczy czemu wojny w Iraku nie rozpoczął Jerzy Busz. Ale co z Waszyngtonem i jego niedoszłym następcą? Można by uznać, że Horatio nie stał się Horacym, bo po prostu nie jest dość znaną postacią, i gdyby udało mu się pozbawić Waszyngtona stanowiska zasłużyłby sobie na zaszczyt spolszczenia swojego imienia. Ale to wcale nie musiałaby być prawda. Oliver Cromwell to postać znana każdemu, ale nie jako Oliwer Kromłel.

„Wyjątek robimy dla imion osób, które działały lub rozpoczęły działalność przed XX wiekiem, piszemy więc Marcin (nie: Martin) Luter, Karol (nie: Karl) Marks, Henryk (nie: Henrik) Ibsen, Aleksander (nie: Aleksandr) Puszkin, choć zwyczaj ten jest bardzo zróżnicowany, gdyż oprócz formy Jerzy Waszyngton możemy też użyć oryginalnej George Washington.” Nie da się ukryć, zwyczaj rzeczywiście jest skomplikowany. Dalej czytamy „Jednak w stosunku do wielu nazwisk postaci historycznych nie ma zwyczaju polszczenia imion, mimo że byłoby to możliwe, np. Carlo Goldoni, Claudio Monteverdi, Paul Cézanne, Charles Talleyrand, John Donne. Należy jednak ostrzec przed używaniem spolszczonego nazwiska i oryginalnego imienia, gdy i imię, i nazwisko danej osoby ma polską formę; za niewskazaną uznamy więc formę Jean Jacques Russo, lepiej Jan Jakub Russo albo Jean Jacques Rousseau.”

Ciekawe co na to ostatnie William Szekspir, bo jakoś nie sądzę żeby Wilhelm Szekspir miał się przyjąć. Innymi słowy każdy przypadek sobie, nie doszukamy się żadnej reguły.

W porządku. Niech i tak będzie. W końcu nie sposób teraz usystematyzować to, jak przez wieki poczynano sobie z imionami i nazwiskami, i wybrać jedynie słuszną wersję na którą wszystkich nawróci się siłą. Niekiedy naprawdę wybranie tej jedynie słusznej wersji byłoby niemożliwe. Co zrobić z takim na przykład Wilhelmem Zdobywcą? Zdarzało się, że próbowano przedstawiać go w polskiej literaturze jako Williama Zdobywcę. Ale niby czemu William, a nie Guillaume? W końcu był Normanem, nie anglikiem.

Jest jeszcze jedna rzecz, która zastanawia. Czemu imiona zwykliśmy tłumaczyć, zastępując je polskimi odpowiednikami, ale nazwiska tylko spolszczano, zapisując je mniej więcej fonetycznie, zamiast je tłumaczyć, przynajmniej wtedy kiedy to możliwe. Czemu Shakespeare nie stał się Trzęsiwłócznią? Ulisses Grant Ulissesem Darowizną? A doktor Livingstone, jak sądzę, doktorem Żywym Kamieniem? Czy miałoby to sens? Raczej nie. Ale podręczniki do historii na pewno nabrałyby kolorytu.

(AK)

Pomożemy w tłumaczeniu.Zadzwoń