Polskie tytuły zagranicznych filmów to od dawien dawna niewyczerpany temat do żartów.

Czy można zachować powagę słysząc, że „Terminator” zaczął swoją karierę w Polsce jako „Elektroniczny morderca”? Albo widząc jak „The Postman” stał się „Wysłannikiem przyszłości”?

Translate Hard

Oczywiście niektórych tytułów przetłumaczyć wprost się nie da. Tak właśnie „Die Hard” zmieniło się w „Szklaną pułapkę”. Dopiero sequele, w których nie ma śladu po tytułowej pułapce, czyli przeszklonym wieżowcu w którym rozgrywała się pierwsza część, uczyniły z tytułu serii obiekt drwin. Trudno więc mieć pretensje do tłumacza, który parodię „Spy Hard” uczynił u nas „Szklanką po łapkach”. Oryginalny tytuł nie tylko jest właściwie nieprzetłumaczalny, ale i tak nie miałby sensu, skoro tytuł do którego nawiązuje w Polsce jest zupełnie inny.

Nie wszystko da się jednak usprawiedliwić. „Dirty Dancing” to fraza, którą nie łatwo przełożyć na polski, ale nie sposób uznać „Wirujący seks” za dobrą drogę wybrnięcia z tej sytuacji. Często trudno jest w polskich tłumaczeniach tytułów dopatrzeć się czegokolwiek innego, niż po prostu niekompetencji, często wręcz kuriozalnej. Spójrzmy na przykład na oscarowe „Żądło” z Paulem Newmanem i Robertem Redfordem w rolach dwóch zawodowych oszustów. Zaraz, zaraz… jakie „żądło”? Nie ma przecież w tym filmie żadnych żądeł, ani żadnych owadów, ani mowy o niczym podobnym. Czy tłumaczowi pomyliły się filmy i myślał o „Roju”, w którym zabójcze pszczoły atakują Amerykę? Nie, po prostu przełożył dosłownie tytuł „The Sting”, nie zadając sobie trudu by sprawdzić o co chodzi. A „sting” to slangowe określenie na przekręt lub oszustwo.

Innym moim ulubionym przykładem jest „Excalibur”, słynna filmowa wersja historii króla Artura. Od czasu do czasu pojawia się w telewizji jako „Wieki ciemne”. Skąd nagła zmiana takiego tytułu, którego tłumaczyć w ogóle nie było trzeba? I to na jakieś „Wieki ciemne”? Otóż napis o właśnie takiej treści jest pierwszym co widzimy na ekranie, i najwyraźniej ktoś uznał, że to właśnie jest tytuł filmu, podczas gdy jest to jedynie informacja o czasie akcji. Kierując się tą logiką, „Gwiezdne wojny” byłyby w Polsce znane jako „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce”.

Są również takie przypadki, w których o zmianie tytułu zadecydowały względy marketingowe. Tak właśnie czeska „Nuda v Brně” pojawiła się w naszym kraju jako „Sex w Brnie”. No bo kto chciałby iść na film o nudzie? Ciekawym przykładem jest też „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” – polski tytuł to tłumaczenie nie oryginalnego tytułu („In Bruges”), ale hasła reklamowego „Shoot first. Sightsee later”. Co potencjalnym widzom powiedziałby tytuł „W Brugii”? Czym w ogóle jest Brugia? A tak, wiadomo, że będą strzelać, będzie akcja, i może jakieś ładne widoki. Na to może ludzie kupią bilety.

(AK)

Pomożemy w tłumaczeniu.Zadzwoń