Bariera językowa, nieumiejętność jedzenia pałeczkami oraz wegetarianizm są najczęstszymi problemami jakie mogą spotkać europejczyka w Chinach. Nawet mięsożer" />

Bariera językowa, nieumiejętność jedzenia pałeczkami oraz wegetarianizm są najczęstszymi problemami jakie mogą spotkać europejczyka w Chinach. Nawet mięsożercę może zaskoczyć widok pakowanych hermetycznie kurzych łapek leżących w supermarkecie obok półki z cukierkami.

O ile zamawianie jedzenia na ulicznych straganach nie sprawia dużego problemu – widzimy wszystko, co znajduje się w raczej skąpym menu – w restauracjach może to okazać się dużym wyzwaniem. Najgorzej, gdy kelner sprawia wrażenie znającego język angielski i na nasz widok wykrzykuje radosne Hello! Na tym najczęściej kończy się pogawędka i zaczynają schody. Tak było w przypadku jednej restauracji w Xi’an. Po bardzo krótkiej wymianie uprzejmości postanowiliśmy brnąć dalej i dostaliśmy menu. Po tygodniu spędzonym w Chinach nie zdziwiło nas już to, że wszystko było w znaczkach. Zapytaliśmy więc, czy mają coś wegetariańskiego. W odpowiedzi usłyszeliśmy nie zrozumiałą wiązankę słów w języku chińskim. Nagle pojawiła się nadzieja. Kelner na migi wytłumaczył, że możemy posłużyć się aplikacją tłumaczącą mowę, zainstalowaną w telefonie. Nie bawiliśmy się w przeszukiwanie długiej listy w poszukiwaniu języka polskiego. Po zaznaczeniu języka angielskiego i usłyszeniu sygnału powiedziałem: vegetarian. To chyba za długi wyraz dla chińskiej podróbki smartfona znanej marki. Kelner w końcu pokazał nam tłumaczenie. „Czy chodzi ci o The Dutch Veteran?” Naprawdę?! Po tylu latach nauki języka angielskiego, mozolnych zajęć z fonetyki, i rozmów z rodzimymi użytkownikami, teraz nie potrafię wypowiedzieć prostego słowa?! Po kilkunastu minutach śmiechu i nieporozumień została nam wskazana rubryka w menu. Co prawda uboga, ale zawsze to coś. Po wskazaniu palcem na jedną z pozycji kelner powiedział egg. To ja poproszę! Zapomniał dodać, że to jajko z papryką, a raczej papryka z jajkiem. Dostaliśmy kopiaty talerz zielonego chili z kilkoma kawałkami smażonego jajka.

Bezpieczniejsze jest zaglądanie ludziom do talerza. Dosłownie. Wystarczy rozglądnąć się po restauracji i wypatrzeć coś, co wygląda smacznie i wskazać na to palcem. Czasami okazuje się jednak, że ładny wygląd to nie wszystko.

Pewnego razu w Pekinie trafiliśmy do restauracji, która miała kartę dań ze zdjęciami. Co to była za ulga. Jedno z nich wyglądało na talerz pełen ciepłych nudli z warzywami. Tego mi trzeba – pomyślałem. Szybko okazało się jednak, że zamówiłem doprawioną iście po azjatycku sałatkę warzywną ze śmiesznymi, długimi chińskimi grzybkami.

Warto dodać również, że jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do zachodnich sztućców, w Chinach czeka nas rozczarowanie. W żadnej restauracji nie spotkaliśmy tego wynalazku. Jeśli nie potrafimy przebierać pałeczkami, czeka nas głodówka lub jedzenie zupek chińskich z marketu.

Przed wizytą w Chinach radzę więc przejść przyspieszony kurs jedzenia pałeczkami, nie dać się zwodzić pozorom i zawsze zastanowić się dwa razy przed złożeniem zamówienia.

(JZ)

Pomożemy w tłumaczeniu.Zadzwoń